No i stało się. Nie jestem już jedynym Twitterowym spamerem wśród polskich podcasterów. Do tego wąskiego acz mam nadzieję miłego grona dołączył właśnie Skwarr - autor podcastu Bez Nazwy.
Cóż się stało? Po dziewięciu latach życia z gejszą stwierdził że jest zbyt stary i udał się do weterynarza zrobić sobie bilans seniora aby nam o tym teraz opowiedzieć, bo w podcastingu czas płynie niestety nieubłaganie pozostawiając trwałe ślady w ludzkiej psychice.
W odcinku zatytułowanym „Twitter’owe tchnienie grozy” Maciej zatrzaśnięty w Skodzie wyobraża sobie że jedzie. Ma już swoje lata i wystarcza mu siedzenie w wyłączonym aucie a fakt iż nie opuszcza garażu napawa go poczuciem bezpieczeństwa w tak niestabilnym świecie przepełnionym niedobrymi politykami.
To taka oaza spokoju, pokój bezpieczeństwa, blaszana mamuśka tuląca do piersi, dająca możliwość ucieczki od otoczenia i pełnego wyciszenia pozytywnie wpływająca na procesy myślowe i kojąca obszary mózgu odpowiedzialne za pamięć długotrwałą. Dzięki takiej terapii autor podcastu zdołał nawet osiągnąć stan umysłu pozwalający na przypomnienie sobie hasła do Twitter’a. Fale alfa i beta nawet przy tym to pikuś. Sorry, Pan Pikuś.
Tak więc Skwarr doznaje wybawczego oświecenia i loguje się na mikrobloga. Kierowany ciekawością ten jakże ciepły i poczciwy człowiek niespodziewanie zamiast odkrycia sieci przyjaciół Lajkujących jego wpisy zostaje osaczony przez partyjnych celebrytów oraz duchy martwych polityków.
To odciska mroczne piętno na jego nadwątlonej przez czas wrażliwości i o tym opowiada nam przez zaledwie, niestety 21 minut w sposób tak interesujących że mamy wrażenie że podcast ten jest stanowczo z krótki.
Ale cóż, trzeba poczekać na kolejny odcinek „Bez Nazwy” a jeśli nie dajemy rady wytrzymać do kolejnej audycji i pragniemy Maćka bardziej niż on głaskania po włochatych cycoszkach możemy włączyć sobie Blipa i Twittera. Tam będziemy mieli go teraz pełno bo nie odkrył jeszcze że można pisać tylko na Blipie, który może automatycznie przesłać wpisy do Twittera, Facebooka, Buzza i czego tam jeszcze dusza zapragnie i pisze teraz wszędzie :) Tak więc jeśli ktoś ma te wszystkie cholerstwa społecznościowe pospinane tak jak ja będzie dostawał Skwarrowe wpisy na wszelkie możliwe sposoby.
To powinno Wam wystarczyć i zaspokoić głód do następnego odcinka jedynego polskiego podcastu, który nie ma nazwy. A teraz szybciutko słuchajcie koniecznie tego tchnącego irracjonalną grozą odcinka klikając
Pozdrawiam. Wasz Pihont
Miło się czyta Panie Pihońcie.. Lekkie pióro - kolejna nieznana twarz pierwszej tuszy polskiego podcastowego padoła :)
Pihońt ? Miodzio, po prostu miód na moje uszy :D Dzięki bardzo ;)
Ja za przedmówcą moim powiem, że grejt ;)Słuchałem tego BezNazwy i okazuje się, że tylu smaczków nie dostrzegłem… ahhhh
W podcastingu lata lecą tak szybko jak te psie. Dlatego też to Skwara był już na przeglądzie seniora. Lekkie pióro to mało absolutnie genialne. świetnie się czytało, a mam wrażenie, że słuchało. Gdy zna się głos Pihonta i czyta jego recenzję to tak jakby się go słyszało.Pihoncie, może by tego bloga postawić na WordPressie tak jak masz całą stajnie tuczników z hukafonu? Ewentualnie odblokuj możliwość anonimowego komentowania, bo ten kto nie ma konta na jednym z tych serwisów nie napisze tutaj słowa.
„a jeśli nie dajemy rady wytrzymać do kolejnej audycji i pragniemy Maćka bardziej niż on głaskania po włochatych cycoszkach możemy włączyć sobie Blipa i Twittera” - ło matko co żem uczynił… założyłem Twttta przez Swarra